Naczepy

Przewoźnicy, którzy rok temu w owczym pędzie zamawiali na zapas pojazdy do transportu dalekobieżnego, dziś ich nie odbierają, a nawet rezygnują z zadatków. Importerzy mają ciągniki siodłowe i naczepy, które można kupić niemal od ręki. Skończyła się chora sytuacja, gdy kupiony prosto z fabryki pojazd można było sprzedać drożej na rynku wtórnym.

Masz ciężarowego, nieużywanego już "staruszka" z tylną osią na resorach, łysymi oponami i ogołoconego z wyposażenia? To świetnie! Na twój wóz czekają już nowi użytkownicy, a polskie firmy eksportujące te pojazdy dobrze zapłacą za twój stary samochód. Jak twierdzą przedstawiciele firm skupujących ciężarówki, prawdziwymi eksportowymi hitami są dwuosiowe ciągniki siodłowe; przede wszystkim Mercedes SK z silnikami V8 i Volvo F12. Mają prostą, wytrzymałą konstrukcję i można naprawiać je przy użyciu przysłowiowego młotka. Dużym zainteresowaniem cieszą się też takie "konie", jak Scania 113, DAF 95 ATi, Renault Major czy Iveco EuroStar. Powoli na eksport zaczynają też trafiać najstarsze i najbardziej zużyte "magnumki" Renault i "efhacze" Volvo. Wszystkie cenione są w krajach arabskich i innych afrykańskich za stosunkowo niską cenę zakupu i łatwość wykonywania napraw.

Rynek nowych naczep w ostatnich miesiącach przyhamował. Najwięksi dystrybutorzy tych pojazdów przyznają, że popyt zmalał. To efekt spadku sprzedaży nowych i używanych ciągników siodłowych. - Mamy lekki dołek, ale to nie jest krach - twierdzą dystrybutorzy naczep. Sytuacja na rynku środków transportu zaczyna się stabilizować przede wszystkim z powodu spadku rentowności przedsiębiorstw transportowych specjalizujących się w przewozach międzynarodowych, co jest efektem wzmacniającej się złotówki. Jedną z nielicznych firm, które liczą w tym roku na wzrost sprzedaży naczep, jest ich największy polski producent - Wielton.

W czerwcu firma Wielton wprowadzi na rynek nową, samowyładowczą naczepę stalową wykonaną z blachy DOCOL, która - jak twierdzi producent - jest trzykrotnie bardziej wytrzymała od stosowanych przez innych producentów. Blachy DOCOL pozwalają na zwiększenie nośności konstrukcji i są odporne na ścieranie, co w konsekwencji przekłada się na zwiększoną żywotność.

Sobotnie, marcowe przedpołudnie. W Złotorii pod Białymstokiem spinamy testowego MAN-a z niskopodwoziową naczepą Jumbo. Do szoferki TGX-a wdrapuje się obok mnie sceptyczny wobec samochodów z lwem w logo kolega. Dłuższą chwilę lustruje kabinę. - Hmm, muszę przyznać, że MAN się poprawił, wykończenie jest jak w osobówce dobrej klasy - stwierdza. Kilka godzin później na temat ciągnika siodłowego wiemy już znacznie więcej. Naszym zdaniem posiada on świetną, zautomatyzowaną skrzynię, przestronną, dobrze wykończoną szoferkę oraz ogólny wysoki komfort jazdy. Minusy MAN-a to z kolei: dźwignia zautomatyzowanej skrzyni i hamulca ręcznego na tunelu silnika, brak informacji o włączonym biegu podczas próby uruchomiania wozu oraz hałasujące detale w kabinie.

Na polskim rynku pojawił się nowy system monitoringu samochodów ciężarowych - DS Ster-TIR, produkowany przez firmę Data System z Poznania. Cecha charakterystyczna: system nie ma własnego okablowania - wykorzystuje standardowe okablowanie naczepy. System składa się z dwóch centralek w niewielkich obudowach, zabezpieczonych przed działaniem czynników atmosferycznych. Pierwsza jest umieszczana w ciągniku, druga na naczepie. Urządzenia komunikują się za pomocą standardowego kabla ciągnik-naczepa. Czujniki monitorujące naczepę również podłączane są do jej standardowego okablowania. Takie rozwiązanie z jednej strony zmniejsza koszt zamontowania systemu, z drugiej - utrudnia jego uszkodzenie.

Lwia część transportu płodów rolnych odbywa się za pomocą przyczep. Rzadziej stosowane są naczepy do ciągników siodłowych. Jedną z takich nowości jest ASS 391 firmy Fliegl. To potężna naczepa zaopatrzona w system zsuwający Gigant, pozwalający na łatwe opróżnianie zbiornika. W zależności od wersji nowa naczepa ma 8.100-10.100 mm długości, przy szerokości 2.380 mm i wysokości 2.000 mm.

Firma Mega, producent naczep z Nysy, otrzymała właśnie homologację na osie tarczowe do naczep własnej konstrukcji. To jedyny krajowy producent naczep, który stosuje osie opracowane przez swoich inżynierów. Firma Mega prace badawcze nad swoimi osiami rozpoczęła prawie cztery lata temu. Do końca tego roku trwały testy i próby nowych osi. Producent informuje, że przetestowano je w warunkach laboratoryjnych i drogowych, pod obciążeniami często przekraczającymi 100 proc. nominalnej masy zestawu.

Wywożeniem odpadków z miast zajmują się śmieciarki. Jednak w przypadku zakładów przemysłowych lub dużych placów budowy takie pojazdy mają zbyt małą ładowność. W takich sytuacjach lepiej sprawdzają się duże pojazdy, takie jak nowa naczepa Fliegla. Ciekawy jest sposób wyładunku naczepy. W przeciwieństwie do wielu podobnych pojazdów naczepa Fliegl nie jest uchylna. Wyładunek możliwy jest dzięki specjalnej stalowej płycie, która jest we wnętrzu ładowni, przy przedniej ścianie. W chwili rozładunku unosi się tylna ściana pojazdu, po czym hydrauliczny rozpierak przesuwa płytę ku tyłowi, a ona wypycha ładunek z wnętrza naczepy.

Dotychczas holenderska marka Pacton była znana w Polsce jako producent naczep podkontenerowych i kurtynowych. Niedawno do oferty dołączyła naczepę niskopodwoziową. Nową naczepę zbudowano na stalowej ramie w kształcie litery I. Na całej długości, co 430 mm, rama wzmocniona jest poprzeczkami w kształcie litery U. W odległości 200 mm od tylnej krawędzi pojazdu zamontowano dodatkową poprzeczkę zabezpieczającą przed załamywaniem się podłogi. Boki pokładu ładunkowego wykonane są z profilu U-P o wysokości 160 mm, ościeżnica ma wzmacniające załamanie w kształcie litery V.

Sprzedaż nowych naczep w ubiegłym roku w Polsce była bardzo wysoka, w tym będzie podobnie. Nie powinno być zaś tak dużych opóźnień w dostarczaniu pojazdów klientom, jak to było w 2007 roku. Od lat najpopularniejszymi markami naczep w Polsce są: Schmitz, Kögel, Krone, krajowy producent Wielton z Wielunia w województwie łódzkim i Schwarzmüller. To do tych producentów należy większość rodzimego rynku. Wiele wskazuje na to, że zeszłoroczne wyniki mogłyby być jeszcze lepsze, gdyby nie problemy z podzespołami. Brakowało zwłaszcza osi do naczep oraz przejściowo w połowie roku opon. W tym roku importerzy i producenci naczep spodziewają się zbliżonych wyników sprzedaży do zeszłorocznych. Jednym z powodów spowolnienia wzrostu jest podwyżka cen nowych naczep spowodowany przez zwiększony popyt na gotowe produkty oraz podzespoły do nich. Jedynie Wielton liczy na niewielki wzrost sprzedaży w Polsce i ma zamiar wyprodukować niemal 7 tys. nowych naczep.

Największy polski producent naczep - Wielton - dostarczy w tym roku 120 naczep firmie Regesta z Pińczowa, jednemu z największych polskich przewoźników drogowych. 100 zamówionych przez Regestę pojazdów to naczepy kurtynowe Mega z rynną, pozostałe 20 to standardowe naczepy kurtynowe. Na rok 2009 Regesta planuje zakup kolejnych 90 naczep Wieltonu.